PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=179}

Szeregowiec Ryan

Saving Private Ryan
8,1 651 933
oceny
8,1 10 1 651933
7,7 43
oceny krytyków
Szeregowiec Ryan
powrót do forum filmu Szeregowiec Ryan

Niestety, w dobie bezmyślnych filmów sensacyjnych, wojennych czy horrorów kręconych z podobnym rozmachem nie jest to dla mnie żaden argument. Świadomość widza jest pod tym względem tak dopieszczona od początku powstawania kinematografii, że wypadałoby skończyć już z teatrem. Pominę fakt, iż rzeczywistość dostarcza nam, przeciętnym zjadaczom pierogów, wrażeń, a co za tym idzie argumentów, które mocno świadczą za tym, iż wojna jest złem. Zawsze była i będzie, i jeżeli nie zmieni się świadomość w tej kwestii przeciętnego Kowalskiego czy Smitha to nadal raczyć będziemy się tego typu pseudożyciowymi opowieściami. Nieważne czy o wojnie czy o miłości nastolatków z sąsiedniego osiedla. Ważne, że opowieściami wymykającymi się jakieś głębszej prawdzie. A takiej starają się unikać zwłaszcza dziełka propagandowe.

Nie podoba mi się poprawność tego filmu, tania, mająca już status produktu, hollywódzka heroiczność i wynikająca z tego powierzchowność. W taki sposób usprawiedliwiając czy tylko opisując człowieka, pojęcie o prawdziwych źródłach wojen, konfliktów, czy choćby sąsiedzkich nieporozumień, kończy się często w wypożyczalni filmów video.

Ten film nie ma sedna. Jeżeli już dotyka jakiegoś, to bardzo powierzchownie. A pomijając sedno staje się dla mnie historią o niczym. Tym samym sedno jest tu banałem. Mimo, iż doskonale zrealizowany, aktorsko wykuty wedle najlepszych amerykańskich standardów, napakowany plenerami, kostiumami i całą tą superrealistyczną otoczką to właśnie przez to rozlazły, wtórny i kłamliwy. Otoczka staje się tu sednem i tyle.

Tak jak na co dzień w różnych sytuacjach tak i oglądając film chcę być świadkiem obalania mitów lub (najlepiej) sam je obalać. Inaczej staję się bezmózgim świadkiem jakichś zdarzeń. Zdarzeń, na które nie potrafię spojrzeć w sposób krytyczny. Swego czasu takim obrazem był "Czas Apokalipsy", "Pluton" czy "Pełny Magazynek". Filmy, które już w trakcie realizacji wywoływały kontrowersję i narażały twórców na krytykę, niezadowolenie a nawet ingerencję władz ("Czas Apokalipsy"). Dlaczego? Bo nie były propagandą. Nie gloryfikowały wojny, tylko waliły wprost. Mniej lub bardziej ale z takim założeniem właśnie powstawały. I dziś jako filmy ale i wypowiedzi w określonym temacie mają swoją wartość.

Tymczasem "Szeregowiec..." to wojenna bańka mydlana (może lepiej "bajka"), którą można obejrzeć z "przyjemnością" na dużym ekranie domowego kina, do tego w wersji blueray. Tylko, że za takim seansem nic nie będzie się kryło. Nic z tego nie będzie wynikało. Więc co to za przyjemność? Oglądać film, który z założenia nie krytykuje, nie ujawnia prawdy. Ma zapełnić luki w świadomości widza i przekonać do jakiś bezsensownych racji. A wszystko to zabarwione naiwnym heroizmem i pseudorefleksją. Przepraszam, ale jeżeli już mam oglądać heroizm i poezję, to bez ironii, wolę poświęcić czas "Władcy Pierścieni".

Polecam tylko po to, żeby mieć to już za sobą. Przede wszystkim jednak, aby był jakiś punkt odniesienia.

ocenił(a) film na 7

Zgadzam się z przedmówcą, gdyż mamy tu do czynienia z pięknie opakowanym pudełkiem, które jest puste w środku. Sceny batalistyczne są pełne rozmachu ale i typowego amerykańskiego patosu. Rzuca się w oczy bezkrytyczny podział na dobrych i złych. W filmie niby mamy do czynienia z "głębszymi", moralistycznymi dialogami, które w kontraście z kolejną setką ubitych żołnierzy niemieckich i wysadzonych (skarpetą) czołgów wydają się sztuczne (rozmowa kapitana Millera z Ryanem). Film nie trafia w sedno problemu wojny, moralności, psychiki ludzkiej - momentami amerykańscy chłopcy zachowują się jak dobrze naoliwione maszyny, nieznające strachu (wyjątkiem jest postać kaprala Uphama przedstawiona w prześmiweczy sposób, która z założenia budzi niechęć - bo nie wykonuje rozkazów? bo się boi? bo jest tylko człowiekiem? czy to nie jest propaganda?!) Takie filmy powstają i będą powstawać. Zapotrzebowanie na "bohaterskie kino wojenne" było, jest i będzie. Ludzie chcą oglądać filmy o dzielnych amerykańskich chłopcach ale trzeba się zastanowić nad bezkrytycznością spojrzenia na ten temat - gdzie w tym wszystkim jest prawdziwy człowiek, który (jak ktoś pięknie napisał) jest ludzki w ludzkich warunkach.

P.S. Film warto zobaczyć choćby dla sceny lądowania wojsk alianckich na plaży Omaha.

ocenił(a) film na 9
Maniek00

heroicznosc ? wysadzanie skarpetka czolgow ? ale czlowieku TAK WLASNIE BYLO, kilkunastu amerykanskich chlopcow ktorzy dopiero zdobywaja "praktyczne" doswiadczenie kontra kompanie zaprawionego w bojach Werhmachtu a nie rzadko elitarnych dywizji SS, walczyli o kazdy pieprzony skrawek ziemi, o kazdy mur, o kazda wioske, nie rzadko sie cofajac, nie rzadko majacych problemy z amunicja, lekami czy zywnoscia ,czy ci sie to podoba czy nie ALE TAK WLASNIE BYLO, to byl heroizm ale ci zolnierze jako, ze nie rzadko byli prostymi chlopakami ze wsi mowili skromnie "robilem to co do mnie nalezalo"

historia z filmu jest nieprawdododobna ale ta postac nie wziela sie z kosmosu, szeregowiec Ryan byl wzorowany na kims realnym

Szeregowiec Ryan 9/10

Równiez sie zgadzam - zreszta sama załozenie filmu jest śmieszne - wysyłanie specjalnego oddziełu celem uratowania od wojska i wojny jednego zołnierza bo jego bracia zgineli - mysli ktoś ze to bybyło realne ?? no nie zartujmy

ocenił(a) film na 10

vqrvjony : proszę o jakieś szczegóły bo to co czytam to jakieś masło maślane w jaki sposób ten film coś zakłamuje i w którym momencie gloryfikuje wojnę ?

Maniek00 : Bo oczywiście jeśli w filmie amerykańscy chłopcy nie sikają w pory na widok wrogo to jest coś nie tak ?!? momentami amerykańscy chłopcy zachowują się jak dobrze naoliwione maszyny, nieznające strachu bo to są żołnierze jednostek specjalnych profesjonaliści a nie chłopki z poboru nikt do desantu czy rengersów nie brał siłą to byli ochotnicy. Niektórzy ze sporym doświadczeniem bojowy.

mahu1986 : Scenariusz tego filmu oparto na prawdziwych wydarzeniach, wprawdzie nieco luźno adaptując fakty jednak podobna historia miała miejsce naprawdę.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Bracia_Niland

ocenił(a) film na 7
polukr

"Bo oczywiście jeśli w filmie amerykańscy chłopcy nie sikają w pory na widok wrogo to jest coś nie tak ?!?"

Nie wpadaj w skrajność od razu. Sikanie po nogach do daleko idące porównanie, wobec zwyczajnego strachu czy wyrzutów sumienia, których w filmie jest jak na lekarstwo. Wojna to dramat, a w tym wypadku zaserwowano widzowi dobrze oprawioną rzeźnię z patosem w tle.

Rangersi czy desant to Hitlerjugend z wypranymi mózgami od dzieciństwa - dla przypomnienia Kpt. Miller był nauczycielem angielskiego.




ocenił(a) film na 10
Maniek00

No i co z tego że przed wojna był nauczycielem. Jakby mieniał drygu do wojaczki do by się do rangersów nie pchał. Na siłę do tego typu jednostek nie brali.

ocenił(a) film na 9
polukr

Niewiele znajduję na FW takich kumulacji totalnych bzdur... a konkurencja przecież spora.

Pierwszy post w temacie to jeden wielki bełkot, pozbawiony jakichkolwiek konkretów czy sprecyzowanych zarzutów, naładowany pustymi frazesami i pokazujący, że to w rzeczywistości założyciel tematu wie, jak bardzo dobrze realizować propagandę.
Z tego mamlania da się wyłowić kilka sensownych zdań, które wywołują co najwyżej płacz i zgrzytanie zębów.

"Ten film nie ma sedna. Jeżeli już dotyka jakiegoś, to bardzo powierzchownie"

Powiedziałbym raczej, że ty nie dostrzegłeś w tym filmie sedna. I że jesteś zbyt prymitywnym odbiorcą, również zbyt głupim, aby pojąć, co ów film wniósł do kina wojennego. Ale usiłujesz (nieudolnie) uchodzić za znawcę - świetny kabaret, pośmiałem się.

"aktorsko wykuty wedle najlepszych amerykańskich standardów, napakowany plenerami, kostiumami i całą tą superrealistyczną otoczką to właśnie przez to rozlazły, wtórny i kłamliwy"

Kłamliwe to są takie teksty, jak ten powyżej. Puste, durne frazesy, pozbawione jakiegokolwiek przekazu, wygłaszane po to, żeby mówca mógł się przez chwilę poczuć ważny, bo na co dzień jest zerem.

"Swego czasu takim obrazem był "Czas Apokalipsy", "Pluton" czy "Pełny Magazynek". Filmy, które już w trakcie realizacji wywoływały kontrowersję i narażały twórców na krytykę, niezadowolenie a nawet ingerencję władz ("Czas Apokalipsy"). Dlaczego? Bo nie były propagandą. Nie gloryfikowały wojny, tylko waliły wprost"

Hę? A od kiedy to Szeregowiec Ryan gloryfikuje wojnę, pustogłowy pieniaczu?
Jeśli według ciebie film, w którym pokazywane są sceny pokroju leżącego na plaży dzieciaka z wywalonymi na wierz wnętrznościami, albo brutalna walka dwóch żołnierzy, zakończona bardzo powolnym wpakowaniem noża w pierś jednego z nich, "gloryfikuje wojnę" i "nie wali wprost", to dzwonię po psychiatrę.

"A wszystko to zabarwione naiwnym heroizmem i pseudorefleksją"

Już mi się nawet nie chce...


I, proszę, nawet poplecznik się znalazł, z równie wielką pustką w mózgu, którą usiłuje zastąpić wyedukowanymi frazesami, które tylko dla tłumoków brzmią mądrze.

"Sceny batalistyczne są pełne rozmachu ale i typowego amerykańskiego patosu"

Typowe - nie ma nic sensownego do powiedzenia, to sięgnie sobie po jakiś ograny pseudoargument. W tym przypadku o patosie. Którego w scenach batalistycznych w Szeregowcu Ryanie nie ma - są za to tony brutalności, zezwierzęcenia żołnierzy i naturalizmu w ostrym wydaniu.

"Rzuca się w oczy bezkrytyczny podział na dobrych i złych"

Znowu podajesz zjawisko, które w filmie nie ma miejsca... kurwa mać, oglądałeś ty go w ogóle? Czy tak pieprzysz, bo myślisz, że stawanie pod prąd cię uczyni wybitną jednostką?

"wyjątkiem jest postać kaprala Uphama przedstawiona w prześmiweczy sposób"

A w czymże się przejawia "prześmiewczość" tej postaci? Nie, czekaj, lepiej nie odpowiadaj - mam już dość kolejnych argumentów wyjętych z szufladki z etykietką "frazesy dla ludzi bez własnego rozumu".


"Równiez sie zgadzam - zreszta sama załozenie filmu jest śmieszne - wysyłanie specjalnego oddziełu celem uratowania od wojska i wojny jednego zołnierza bo jego bracia zgineli - mysli ktoś ze to bybyło realne ?? no nie zartujmy"

No patrz, a jednak coś takiego faktycznie się zdarzyło.

Kolejny "mądry inaczej".

ocenił(a) film na 7
Der_SpeeDer

Widzę, że netykieta i ogólnie przyjetą kultura jest Ci obca.
Mimo to Ci odpowiem, bo tylko szumu narobiłeś, wrzuciłeś wszystkie argumenty do wora z frazesami i po sprawie.

"W tym przypadku o patosie. Którego w scenach batalistycznych w Szeregowcu Ryanie nie ma" -
flaga amerykańska na dzień dobry i do widzenia, cytaty z listu Abrahama Lincolna, ocalenie ostatniego, pozostałego przy życiu Ryana, ratowanie dziewczynki przez szeregowego Caparzo. Nie no skąd tu patos. Oglądnij sobie Das Boot albo Stalingrad to zobaczysz jak wyglądają filmy bez patosu.

"są za to tony brutalności, zezwierzęcenia żołnierzy i naturalizmu w ostrym wydaniu". -
o brutalności wspomniałem ale widzę ,że czytasz tylko to co chcesz.


Rzuca się w oczy bezkrytyczny podział na dobrych i złych"

Znowu podajesz zjawisko, które w filmie nie ma miejsca... kurwa mać, oglądałeś ty go w ogóle -

To ja się zastanawiam czy Ty widziałeś ten film. Oglądałem dziś rano, nie pierwszy raz zresztą. Podział jest jawny - choćby scena darowania życia żołnierzowi niemieckiemu przy zniszczonym radarze. W ostatniej bitwie ten sam żołnierz z nienawiścią w oczach kolejnymi seriami nęka kpt. Millera (aliancki dowódca w efekcie traci życie) -(ja nie usprawiedliwiam Niemców - ale jakby nie patrzeć to też byli ludzie ale wszelkie ludzkie odruchy zarezerwowane były tylko dla US Marines)


"A w czymże się przejawia "prześmiewczość" tej postaci?" -
Choćby w pierwszej scenie gdy próbuje zabrać swoje wyposażenie i mało co nie wywraca się o własny hełm.

"Nie, czekaj, lepiej nie odpowiadaj - mam już dość kolejnych argumentów wyjętych z szufladki z etykietką "frazesy dla ludzi bez własnego rozumu". -
To po co Twoje wypociny? Chciałeś tylko kogoś obrazić w anonimowym internecie i co ulżyło Ci?? Każdy wyraża swoją subiektywną opinię, a że jest różna od Twojego punktu widzenia no cóż... ja nie mam z tym problemu :)
Tyle o tym bełkocie napisałeś , a z Twojej strony żadne konkrety nie padły.
Tyle ode mnie w ramach sprostowania .
W tym tonie nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać.







ocenił(a) film na 10
Maniek00

Maniek00 a obejrzałeś cały film bo coś mi się w twojej wypowiedzi nie zgadza.
"choćby scena darowania życia żołnierzowi niemieckiemu"
No a sceny w których w czasie zdobywania bunkrów nad plażą amerykanie strzelali do nieuzbrojonych poddających ssie neimców !!!! Ten film ukazuje różne aspekty wojny i nie zauważyłem zęby coś pomijał .

ocenił(a) film na 9
Maniek00

"flaga amerykańska na dzień dobry i do widzenia, cytaty z listu Abrahama Lincolna, ocalenie ostatniego, pozostałego przy życiu Ryana, ratowanie dziewczynki przez szeregowego Caparzo"

Och, potworne! Patosu tyle w tych scenach, że do końca eonu wystarczy! A już zwłaszcza w tej fladze amerykańskiej (wystarczy tylko dać taki kadr do filmu, i już "znawców" ogarnia zbiorowa histeria - na temat tego przydałoby się jakąś pracę naukową napisać).

"Oglądnij sobie Das Boot albo Stalingrad to zobaczysz jak wyglądają filmy bez patosu"

Obejrzałem już dawno, dziękuję. Das Boota mam zresztą na płycie, a Stalingrad kombinuję, jak kupić.
A propos - przecież w Stalingradzie to nasz bohater porucznik dzielnie staje w obronie rosyjskiego jeńca, katowanego przez jednego z Niemiaszków. Znaczy - patos! Aaaaach! 1/10!

"o brutalności wspomniałem ale widzę ,że czytasz tylko to co chcesz."

Przeczytałem ponownie.
Kłamiesz.

"To ja się zastanawiam czy Ty widziałeś ten film. Oglądałem dziś rano, nie pierwszy raz zresztą. Podział jest jawny - choćby scena darowania życia żołnierzowi niemieckiemu przy zniszczonym radarze"

Znowu pieniaczysz, tak jak z tą nieszczęsną flagą USA na początku i na końcu filmu. Ot, zdobyli się na ten gest, że go nie zabili - i już dobrzy i wspaniali. A że ci sami Amerykanie wcześniej mordują z zimną krwią (ba, śmieją się z tego jeszcze na dodatek) poddających się i bezbronnych Niemców, że spalają ich żywcem, a ich dowódca wydaje nawet rozkaz, aby płonących nie dobijać, by zafundować im jeszcze większe męczarnie - o tych rzeczach już nie wspomnisz, bo nie pasują ci do twojej wydumanej, bzdurnej jak wypowiedzi A. Leppera teorii.

A potem to się dziwisz, że pakuję twoje - pożal się Boże - argumenty do wora z frazesami.

"ja nie usprawiedliwiam Niemców - ale jakby nie patrzeć to też byli ludzie ale wszelkie ludzkie odruchy zarezerwowane były tylko dla US Marines"

W pewnym sensie dobijanie wyjących z bólu rannych, mających prawdopodobnie rozległe obrażenia wewnętrzne, jest ludzkim odruchem. A sami Amerykanie poza tym jednym uratowanym frycem ludzkich odruchów wcale nie mieli.
BTW - US Marines nie było w tym filmie.

"Choćby w pierwszej scenie gdy próbuje zabrać swoje wyposażenie i mało co nie wywraca się o własny hełm"

Bo to w końcu koleś wzięty do wojska ze względu na swoje zdolności językowe, nie żołnierz z krwi i kości. Tego typu sceny przydają mu wiarygodności jako osoby, która do teatru wojny w ogóle nie pasuje. Odrobiny komizmu może też, ale odgrywa on marginalną rolę.
A propos - wkurzał mnie w tamtej scenie nie tyle dlatego, że stchórzył (nie dziwię się), ale dlatego, że mogł uratować Mellisha, gdyby tylko postąpił parę kroków i walnął Niemiaszka kolbą w łeb (nawet strzelać nie musiał, Mellish sam dokończyłby "robotę") - ale tego nie zrobił.

"To po co Twoje wypociny? Chciałeś tylko kogoś obrazić w anonimowym internecie i co ulżyło Ci??"

Po prostu mnie wkurza, kiedy ktoś wyskakuje ze swoją radykalną opinią, wypisując wszem i wobec oczywiste bzdury i niepopierając swojego stanowiska ŻADNYMI sensownymi argumentami. A jeśli się już na nie sili, to wali błędy rzeczowe i przeinacza to, co pokazano w filmie.

"Tyle o tym bełkocie napisałeś , a z Twojej strony żadne konkrety nie padły"

No więc masz w tym poście konkrety. A jakbyś się chciał jeszcze wykłócać o sam charakter tego filmu i o to, co wniósł do kinematografii, odpowiadam - to jeden z pierwszych filmów, które ukazują wojnę taką, jaką jest. Z dzieciakami z wywalonymi na wierzch wnętrznościami. Z facetem, którego za pierwszym razem osłania od trafienia hełm, a w chwilę potem dostaje w łeb. Z lejącą się strumieniami posoką. Z mordującymi się nawzajem z zimną krwią wrogami. Z jednym żołnierzem, który drugiemu ładuje - bardzo powoli - nóż w pierś. Z brutalnymi scenami walki, naładowanymi zezwierzęceniem po obu stronach konfliktu, i okaleczeniami ciał, jakie wyglądają makabrycznie, a jakie niestety naprawdę miewały - i to często - miejsce. W wojnie w wydaniu Spielbergowskim nie ma absolutnie nic romantycznego, jest brudna, okrutna, niemoralna.
A sam pomysł z oddziałem ratującym tytułowego Ryana uważam za cichy krzyk reżysera pod adresem pozerstwa USA, ich zdolności do robienia ludzkich gestów na pokaz, i zatajaniu tego, co w oczach opinii publicznej wygląda gorzej.

ocenił(a) film na 7
Der_SpeeDer

Trzymasz się swojego stanowiska mocno, ja na temat "Szeregowca Ryana" mam wyrobione zdanie i muszę Cie rozczarować, że nie na poziomie 1/10.
W tym wątku nie zamierzałem wyrażać swoich och-ów i ach-ów nad rzeczami, które w filmie są bardzo dobrze zrealizowane (tym bardziej jako miłośnik historii jak i samej drugiej wojny światowej takie aspekty doceniam) - tematów takich było/jest dziesiątki.

Owszem film jest brutalny (wspomniałem o tym w kontekście dobrze oprawionej rzeźni - nie kłamałem), sama scena lądowania w Normandii bardzo realistyczna i tu nie ma tak naprawdę niczego do zarzucenia. Czytając sporo na ten temat właśnie tak to sobie wyobrażałem. Mam natomiast wrażenie, że im bardziej w treść filmu tym jest coraz gorzej z tym obrazem wojny. Sama w sobie brutalność jest (niestety) coraz częściej normą we współczesnym kinie i nie ma takiej mocy jako środek wyrazu - od tego filmu oczekiwałem czegoś więcej.
A propos romantyczności to sama idea sprowadzenia do domu ostatniego z Ryanów kosztem innych żołnierzy jest mocno romantyczna :)

Swoje argumenty przedstawiłem, nie będę spamował forum tymi samymi wypowiedziami.

Może jeszcze kilka słów o samym kapralu Uphamie.
Właśnie wkurzyło mnie to w jaki sposób była skonstruowana ta postać. Ja rozumiem, że ktoś nie był szkolony na zabijakę ale do zapięcie plecaka tudzież znalezienia (bez robienia galimatiasu) hełmu nie trzeba być Rangersem. Sama sprawa "pęknięcia" psychiki kaprala w ostatniej scenie batalistycznej w większości przypadków (nawet ktoś osobny temat założył w związku z nieporadnością Uphama) budzi z założenia niechęć widza do tej postaci. Owszem żołnierz musi mieć odpowiednią wytrzymałość psychiczną ale gdzie w tym wszystkim jest człowiek? Czy tylko flegmatyczny tłumacz może sobie pozwolić na chwilę kryzysu i zwątpienia? W Plutonie jest ciekawa scena gdy pod naporem Vietcongu jeden z żołnierzy USA strzela sobie w kolano, by trafić do polowego szpitala (być może do domu) jak najdalej od piekła pola bitwy .
To był mój główny zarzut wobec "Szeregowca" - jego pięta achilessowa. Ja rozumiem ,że nie wszyscy muszą się zgadzać z moją opinią ale wielokrotnie inne spojrzenie (niekoniecznie,a może zwłaszcza bezkrytyczne) pozwala popatrzeć na film pod innym kątem.

Dzięki za konkretną odpowiedź i zapewniam Cię, że nie stosuję ŻADNEJ manipulatorskiej gry argumentami, a jedynie staram się w jak najbardziej rzetelny sposób przenieść na klawiaturę moje subiektywne odczucia związane z filmem.

P.S.

"A propos - wkurzał mnie w tamtej scenie nie tyle dlatego, że stchórzył (nie dziwię się), ale dlatego, że mogł uratować Mellisha, gdyby tylko postąpił parę kroków i walnął Niemiaszka kolbą w łeb (nawet strzelać nie musiał, Mellish sam dokończyłby "robotę") - ale tego nie zrobił."


Moim zdaniem Spielberg potrzebował takiej postaci, potrzebował takiego kontrastu między kapralem Uphamem, a resztą "ekipy ratunkowej" - potrzebny był też koszt momentu zwątpienia, słabości i stąd ofiara w osobie Mellisha. NO pomyśl gdyby Upham tam wbiegł i zrobił co trzeba "pieniacze" tacy jak ja mieliby pożywkę, że film za płytki :)

Der_SpeeDer

"No patrz, a jednak coś takiego faktycznie się zdarzyło.

Kolejny mądry inaczej".

Nic sie takiego nie zdarzyło dziecko - odesłano go do zandarmerii i tyle a nie paru chłopa latało za nim po całej Normandii - film jest nierealny i naiwny - a patosu tam wiecej niż w Gettysburgu.

użytkownik usunięty
mahu1986

naiwny jesteś main to fakt naiwny bezmyślny i prymitywny.

a tu turlasz dropsy i babcia ci spodnie szyje

a twoja stara nie ma znajomych na naszej klasie - szczekaj dalej kundelku hehehhe

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

I zapewne domyślasz się, co chciałbym ci powiedzieć.


Na tym koniec.

Nawiązując do tematu.
Jaka propaganda, człowieku? Tak wygląda wojna. Jest to najbardziej realistyczny film wojenny, który najlepiej wywiązuje się ze swojego gatunku. Podaj mi lepszy film wojenny?


Pozdro tylko dla tych, którzy dali temu filmu ocenę 9 lub 10 :D

użytkownik usunięty
polukr

polukr, w tej chwili nie mam czasu. do końca miesiąca albo dopiero w marcu będą konkrety.

pozdrowienia

użytkownik usunięty
polukr

Jeden z amerykańskich żołnierzy zestrzeliwując operatora ciężkiego karabinu najpierw całuje krzyżyk, następnie mierząc błaga swojego boga o nie opuszczanie go w tak ciężkiej chwili. I oto proszę, w kolejnej sekundzie z precyzją trafia. Zabija Niemca, zapewne też jakiegoś wiernego. Ale co tam, pan bóg słucha z uwagą próśb tylko swoich amerykańskich miłośników, posyła kule jednych wybrańców innym wybrańcom. Głęboka i ujmująca scena muszę przyznać, choć może większości fanów precyzyjności w zabijaniu łatwo umknęła uwadze? I nie byłoby się czego czepiać, w końcu na frontach walki wiara nie raz czyniła cuda, tyle że to ubóstwienie za chwilę zrobi się mdłe, bo nawet nie tragiczne. Oto bowiem kolejna litania „– Boże. Z serca żałuję, że zbłądziłem...”. I jeszcze jedna seria „– Dodaj mi sił i wesprzyj mnie”. Kolejny Niemiec trafiony! Pewnie w terminologii wojaków (i niektórych gorliwych wiernych) „– Zajebany!” („Super partia kurwo!” dla wtajemniczonych). W Stanach religia to amulet, tak jak i u nas. A dla mediów w odpowiedniej konfiguracji fetysz. Ale co tam, 60 lat temu mogli tego nie wiedzieć. A dziś, nawet jak troszkę bardziej widać o co chodzi rządom silnych państw, głównie jednak stojącym za nimi bardzo twardo choć w cieniu korporacjom i bankom, to do filmu o wojnie jakoś tak fajnie to wzniosłe szeptanie pasuje.
Lecą trupy, lecą. Gloria i chwała walki za ojczyznę, i boga. A co z biednymi Niemcami, czy nikt nie zapyta? Ano, przecież robi się luźniej, zatem „– Ruszamy!”. Gniazda zdobyte, wrogowie uciekają. Nie wiemy co myślą, w co wierzą. Ale przecież to nie ma najmniejszego znaczenia. Kogo to obchodzi? Zamknij się i leż „kundlu”, bo film kręcony za amerykańskie pieniądze!
Hmm, co my tu jeszcze mamy w naszym boskim inwentarzu. Hej, panzerfauścik! Buuuuch! Ale się fantastycznie jarają ci Niemcy. Jacyś tacy łatwopalni. E tam, po prostu cieniasy. A teraz bohaterskie „– Don’t shoot! Let them burn!”. Ależ wojna potrafi wkręcić. Wiem wiem, to ukazanie różnych jej oblicz. Szkoda tylko, że w takich tendencyjnych filmidłach nie może wypowiedzieć się nigdy druga strona. A właśnie, czy ja twierdziłem, że w filmie nie ma żadnej refleksji? Przecież ta miała taki ciężki kaliber. Ależ ten reżyser potrafi porwać. Na pewno w kinie drgnął niejeden męski chormon. Sie napiął nie jeden mięsień. No nic wojacy, wracamy do napieprzanki.
„– Ja ci dam kamaraden sukinsynu” Bang! No to rozumiem. Miał prawo się zdenerwować. Ale w porządku, w końcu to wojna. Są emocje, giną więc słabsi, dają upust nerwom wygrywający. To nie czarno biały film tylko realia wojny. Ale coś z hollywódzkiego przegięcia w tym jest.
„– Co on powiedział?”, „Patrz mamusiu umyłem rączki, hahaha”. I to wymowne spojrzenie kapitana. To już kolejna refleksja w filmie. Choć nie taka mrawa, jak z miotaczem ognia. Ale za chwilę radocha z szabasowego noża po czym nagły szloch. Robi się sentymentalnie i refleksyjnie. Jeszcze trochę ziemi do puszeczki. Co my tu mamy za fetysze, Włochy, Afryka. No proszę, żołnierz to nie jakaś bezwzględna maszyna do zabijania. Zresztą to widać, bo niektórym trzęsą się nawet ręce. Ale potrafią wtedy wydać z siebie to znaczące „Niezgorszy widok”. Oj tak, bardzo niecodzienny. Cierpieliśmy, choć nie chcieliśmy tej wojny. Do dziś jej nie chcemy tak jak i wielu innych, więc pokażmy widzom to morze krwi w tempie jakiejś ckliwej melodii. Tylko koniecznie amerykańskiej krwi!
Wszystko to pewnie i z życia wzięte, z samego frontu, ale ukazane w tak nachalny sposób, że łatwiej nie można już prowokować drwiny.
I nareszcie, scena z twardymi jak pancerze czołgu maszynistkami. Spielberg pokazuje nam dalekie zaplecze wojska od kuchni. Ależ to wszystko ludzkie. Bez łez w oczach, zwarte, oddane ojczyźnie, wciskają na kartki papieru sentymentalny kit prosto z serca wuja Sama do wyciśniętych matczynych serc. Na oddanym obywatelu musi to robić wrażenie. Wszystko to w rytm żołnierskiej trąbki, jakby artyleryjskiej tyle, że bardziej doniosłej. Ani drgną. Hola, hola, gdzieś jednak serce zabiło mocniej. Ktoś zdobył się na gest. Pewnie dlatego, że nie było maszyny do pisania a nieco więcej czasu na myślenie. Byle jak najmniej takich, bo psują szyk. Za późno, trzeba coś z tym zrobić. Zbiera się więc grupka żołnierskiej rodzinki. Niektóre zatwardziałe maszynistki też powstawały z krzeseł. Nie wiedzą czemu ale w kinie na pewno to zrobi wrażenie. Człowiek to jest jednak ciekawska bestia. Napięcie rośnie, pewnie dla nielicznych spada. I jeszcze ta muzyka. Gdyby słyszały ją maszynistki, nawet by nie drgnęły. Bezręki pułkownik zna swój fach i choć trzyma fason to wie co to strata. Pewnie zlituje się nad matką i nad nami. Ułatwi śledzenie tej nieliniowej opowiastki. O tym, że panią Ryan mogą zabić wysyłając trzy depesze na raz, zapomnijmy. Trzeba ratować najmłodszego syna, nawet gdyby miał już nie zobaczyć swojej matki. Patos? Powiedzmy patosik. I jeszcze ten hollywodzko wykadrowany klasyk. Oto chatka na prerii i stodoła, nadjeżdża wojskowa limuzyna, oczywiście tumany kurzu, podkręcone filtrami kolorki wiejskiego krajobrazu, pani Ryan zmywa naczynia, wreszcie pada na widok księdza i mundurowego. Trzy sadystyczne depesze patosu!
Potem jakiś siwy pan próbuje spuścić z wysokiego tonu emocji. Ewidentny brak patriotyzmu. Mówi coś o ryzyku, snuje domysły, że ostatni z braci nie żyje. Na szczęście ostatnie słowo należy do samego szefa sztabu armii, niejakiego Marshalla. Ależ ciepły i miły dziadzio. Budzi zaufanie więc na otrzeźwienie niewierzących w oddanie i sukces armii, w jego wykonaniu modlitwa legendarnego Lincolna. „– Modlę się by ojciec nasz w niebiosach ulżył pani cierpieniom, zostawiając jej jedynie czułe wspomnienie zmarłych i zasłużoną dumę, że złożyła pani tak cenną ofiarę na ołtarzu wolności”. Toż to nawet nie jest mój „kundli” styl! Ale nic, Panie pobłogosław Amerykę, choć mam nadzieję, że zagorzali fani filmu poprzestaną na zaśpiewaniu Maryjo Królowo Polski.
O cholera, nasz pułkownik bez ręki na pewno zmięknie, jak siwy zmiękł. Zresztą Marshall niczym wszechwiedzący bóg oznajmia, że chłopiec żyje i wyśle po niego drużynę zapewne niezmordowanych aniołów. A one „wydostaną go z piekła!” Tak właśnie mówi! Dosłownie. Typowa fantastyka, tylko że jak już wspominałem w innym poście, w tej tonacji to spokojnie oglądam „Władcę pierścieni”. A tu przecież mamy realistyczny film wojenny.
I potem motyw z głodnym a może zniesmaczonym kapitanem – kanapki z konserwą, gorąca woda do golenia. Trochę wojaczkowej gadki o minach, militariach i o tym, że po tych trudach walki udało się nawet wziąć dwudziestu trzech jeńców i kulturalnie odstawić do żandarmerii. To wszystko takie wzruszające. Ale „–John” dlatego właśnie was wybraliśmy, a mamy dla was kolejne zadanie, „–Z samej góry”. I tak oto epicko akcja się rozkręca. Oj będzie się działo, bo oto kawał seatcome’owej stylistyki w scenie z młodym, zagubionym tłumaczem i jego niepokorną maszyną do pisania. Potem pierwsze nieśmiałe próby zaprzyjaźnienia się z resztą zatwardziałej kompanii. Kupa śmiechu i sporej dawki prawdy, to w kinie tygryski lubią najbardziej. Ale żeby nie spuszczać z tonu, jest też czas na wojskową wykładnię o wykonywaniu rozkazów. O ich niepodważalności, choć oczywiście w szczytnym celu. To dopiero masło maślane. A na koniec tej papki, bo już nie ma co kontynuować, nasz ministrant snajper, który pociska jankeskie teksty o przeznaczeniu i rychłym sposobie na zakończenie wojny. Oklaski na sali. Film dla prawdziwych twardzieli. „Twojego ojca obrzezał mój znajomy rabin!” i komediantów. „Siadają mi nogi, chyba skończę wojnę na wózku”, a to wszystko w ferworze wrogiego ostrzału. Ależ podzielność uwagi. Ołjeeea! Widz nie może się nudzić. Różaniec dla płaczącej francuskiej dziewczynki, czas wzruszeń. To nic, że rozkaz złamał ten sam twardziel, który jeszcze niedawno tak mocno utożsamiał się z kodeksem kompani. To jakie to masło? List, „– To dla mojego Taty, ale jest umazany krwią”. Ależ ciężki przekaz, nawet niemiecki snajper się wzruszył i zapłacił najgorszą cenę. Oczywiście buforowe spojrzenie kapitana, żeby zrównoważyć absurdalność wojny. Ale co tam „We got him! Stay down!”. Powiało glorią. Wojna to jest to! I jeszcze na koniec mentorskie kapitana „– Dlatego właśnie nie możemy brać dzieci!” dzieci.
I tak dalej i tak dalej, nie będę kontynuował, bo co jest dalej widać i słychać, tylko trzeba chcieć się obudzić. Nie czepiam się wszystkiego. Nie twierdzę, że takie historie nie miały miejsca, że ich uczestnicy byli tylko dobrzy albo tylko źli. Natomiast opisane powyżej sceny, i wiele innych, sposób ich przedstawienia jest nachalny, powierzchowny, w paru momentach patetyczny. Niestety nic za tym się nie kryje. Nic szczególnego z tego nie wynika. Poza „God bless America!”. Co gorsze, takich przekazów są w kinie tysiące. I to o mniej poważnej tematyce. Ja nie potrafię przejść obojętnie obok tych ewidentnie naciąganych. Obok nachalnej narracji i propagandy, której nie brakuje do samego końca. Ponad dwie godziny sentymentalnego farmazona. Bardzo dobrze zrealizowanego pod wieloma filmowymi względami, lecz od strony fabularnej po prostu tendencyjnego. Wojenna mrzonka, bezkrytyczny skansen chwały dla tych, którzy spokojnie usadowiwszy się w fotelach mogą podziękować za wolność. Takie swobodne fruwanie to przez pole bitwy, to nad zbiorową mogiłą a do tego snucie pompatycznych melodii w tle. Ale jak to pewien forumowicz stwierdził powyżej, żyjemy w wolnych czasach i o tym jest ten film. O początkach wyzwolenia zapewne. Bez obrazy, ale to naiwne. Nie żyjemy i nigdy żyć nie będziemy w wolnych czasach! A już na pewno nie oglądając takie otumaniacze. Może w następnym życiu pod postacią ptaka tudzież robaka. Ten film to fetyszyzm. Ogłupiająca symbolika i ideologia. „Pozwala” zapomnieć, że jedyną wartością nie jest wojskowy, polityczny czy szefowski rozkaz, tylko indywidualne życie. Twoje, moje.
Niby takie to oczywiste ale jak się człowiek wypowie na ten temat nieco szerzej to pojawiają się romantyczni rycerze, patriotyczni obrońcy prawdy ekranu i wolności. Jakiej prawdy, jakiej wolności pytam?
Wspominane już przeze mnie dwa razy filmy wojenne miały to do siebie, że tak naprawdę nie były filmami o wojnie tylko filmami o ludziach znajdujących się w dramatycznej sytuacji. Nie bombardowały jednocześnie wojenną maszynerią, choć i ona tam była. Zaglądały tam, gdzie chce aby zaglądały filmy – do głowy człowieka. A wtedy nie trzeba koniecznie krwi na obiektywie kamery, wywalonych wnętrzności, urwanych kończyn, żeby dać coś ważnego do zrozumienia.

ocenił(a) film na 9

vgr po co sobie tak język strzępisz???. Napisz tylko że się nie podobał tobie ten film, bo i tak każdy ma twoja opinie i przekonania daleko w dupie, ja zresztą tez.I po co tyle pisać, każdy ma swoją racje i tylko dziecko przekonasz do siebie. Niektórym ten film się podobał, tobie nie, mówi się trudno. Kogo chcesz przekonać takimi długimi wykładami?.Dla mnie nie jest ważna czyjaś opinia, ważne że mnie się ten film podobał i daje mu 9/10.

Następnym razem napisz, nie podobał mi się ten film i cześć.

użytkownik usunięty
Grant83

Grant to nie było do Ciebie, więc się uspokój.

vqr, ja widzę że tym razem zmieniłeś taktykę i postanowiłeś postawić na ilość a nie na jakość :) gdybyś zamknął to wszystko w jednym zdaniu tak jak powiedział grant to myślę że to wszystko by miało większy sens ;P bo to że sie rozpisałeś ironizując kilka scen niewiele daje, zwłaszcza że dobór tych scen też nie zawsze trafny (no bo wydaje mi się że tekst typu:"nie strzelaj, niech się spali" ma na celu pokazanie że Amerykanie nie są tacy święci, a w konsekwencji, a propos temtu, film trudno nazwac propagandowym ;). A w filmach o to chodzi że nie zawsze wszystko może być ukazane z każdej perspektywy-tu jest z amerykanskiej bo taka jest koncepcja filmu; więc naprawdę nie wiem co miałeś na celu to pisząc bo jeżeli komuś ten film się podoba to w ten sposób nie uda Ci się tego zmienić.

z poważaniem ;)

użytkownik usunięty
Red_hot08

Red, niczego i nikogo nie chcę zmieniać. Wyraziłem swoje zdanie, po czym jakaś "banda" obrzuciła mnie błotem, bo nawet nie skrytykowała sensownie. I może takim osobnikom przydałoby się trochę zmian. Tekstów "let them burn" jest tyle w filmie, że tracą swoją obiektywną wartość. I to miałem m.in. na myśli.

Nie zamierzam kontynuować. Przeczytałem wypowiedzi tych samych koleżków na innych forach i zobaczyłem z CZYM mam do czynienia. Delikatnie mówiąc dno. Po prostu szkoda czasu.

Film słabiutki. Tyle. Pozdrowienia

ocenił(a) film na 10

Tak się wysilasz to powiem, że Bóg piszę się przez duże B jeśli chodzi nam o chrześcijaństwo. Nawet jeśli masz pogarde do religii powinieneś przyjąć pewne normy.

użytkownik usunięty
polizeifurreich

nie mam pogardy do boga chrześcijańskiego. a z małej, bo w niego nie wierzę.

ocenił(a) film na 10

Nawet ateiści piszą Bóg z dużej, bo taka jest poprawna pisownia. To czy wierzysz nie ma znaczenia.

do autora tematu: ty to chyba bardzo dobrze wiesz co to jest propaganda jak tak patrzę jakie głupoty tu nawypisywałeś. Kogo ty się nasłuchałeś człowieku???? "Szeregowiec..." ukazuje różne aspekty wojny i to wcale nie jest film o herosach tylko o ludziach, którzy wiedzą po co poszli na wojnę, co przecież nie znaczy że są maszynami!!! I jeśli oglądając ten film stałeś się tylko "bezmózgim świadkiem wydarzeń"... to szczerze współczuję. I w życiu nikt mi nie wmówi że lądowanie w Normandii może być sceną gloryfikującą wojnę.
A jeśli chodzi o całą dyskusję to przyznam że chyba jeszcze nigdy nie widziałam tylu absurdów naraz, bo to się zrobiło po prostu śmieszne...:/
pozdro dla tych, którzy potrafią docenić dobry film :D

8/10 m.i. za Omaha Beach. Dla filmu brakuje głębi i daleko mu do takich produkcji jak "Czas Apokalipsy", "Pluton" czy "Cienka Czerwona Linia".

ocenił(a) film na 10
pred89

W filmie jest masa patosu. Tak jak w większości tego typu produkcji. Film ma poruszyć serca (czytaj portfele) widowni. Mnie denerwuje to, że wszystko jest podane na tacy. Niczego nie trzeba się domyślać. Szkoda, że nie dodali komentarzy typu: "teraz pokazujemy dobrych Amerykanów". "A tutaj widać, że nie byli idealni, bo kazali się Niemcom smażyć". No i królująca nad wszystkim powiewająca flaga. Mnie to się nie podobało. Za dużo tego.

ocenił(a) film na 8
Pregier

Wcale nie wszystko było podane na tacy. A moment z niemieckim snajperem? Bez słowa, tylko ujęciami kamery została pokazana jego niejednowymiarowość.

kosobi

To ciekawe, jak według was taka produkcja powinna wyglądać. Już chyba wam się w dupach przewraca. Wg mnie jedyny film wojenny, który jest najbardziej realistyczny.
Dwa razy jest ta flaga pokazana, co wy macie na nią uczulenie na pewno, to już "PATOS! 1/10" Spielberg tylko pokazuje przez to, że jest patriotą i że ci ludzie walczyli dla tej flagi, to nie żadna propaganda bo tak było.


Pzdr.

DamianGZYL

Moim zdaniem było jednak >troszeczkę< inaczej. Polecam lekturę książki Martina Gilberta pt. "Druga Wojna Światowa".

Pregier

Haha co wy tak z tą flagą??? Na początku filmu zaraz po amerykańskiej pokazali francuską ...więc mamy też patos po francusku -1/10.

A tak na poważnie film jeden z lepszych i mi się ogromnie podobał. Choć mój historyk też uważał, że zrobiony był tylko pod publikę (ale i tak nikt mu nie ufał).Pzdr:))

ten film nie jest jednopunktowy, próbowanie znaleźć sedna w pozornym przesłaniu o sensie narażania kilku żyć dla jednego jest zbyt płytkie jak na mój gust. dla mnie film jest genialnym ukazaniem prawdziwości wojny, przyzwyczajony do patetycznych prawd o amerykańskich cudownych i miłych żołnierzach pierwszy raz zobaczyłem, jak ktoś pokazał ich prawdziwe oblicze. nie widzę w tym patosu żadnego, a przesłań w tym filmie sporo, ale dotyczą one prawd o wojnie sprzecznych z ogólnie przyjętymi normami humanitarnymi siedzących na kanapach przed telewizorami spaślaków i tchórzy.
po pierwsze - rzeź - żadne patriotyczne uniesienie i bohaterstwo, żaden patos, tylko stado wystraszonych, ogłupiałych i rzygających ludzi oczekujących co ich czeka po otwarciu przegrody, idą na śmierć bo ktoś tak za nich zdecydował. dalej plaża - chaos, bieganina, przerażenie, znów żadnego bohaterstwa i patosu, jedyny cel to osłonić się przed kulami i przeżyć. uważam, że to było pokazane idealnie.
co jeszcze? nasi zawsze uprzejmi i humanitarni żołnierze amerykańscy tutaj strzelaja do poddających się, bezbronnych ludzi i jeszcze sobie z tego jaja robią - sama prawda o wojnie.
inna prawda - pobudki humanitarne na wojnie kończą się niestety w grobie - jeżeli oszczędzisz i wypuścisz wroga, to on cię potem może zabić. proste.
wojna - trzeba się kryć i uciekać, chcesz się pobawić z dzieckiem? ryzykujesz życie.
inny przykład - Apham, zupełnie prawdziwe reakcje człowieka w sytuacji zagrożenia - tak było w rzeczywistości, większość żołnierzy albo chowała się przed ostrzałem albo uciekała, każdy szanuje swoje życie na ile może i na ile wystarcza mu odwagi. nie można nikogo za nic winić na wojnie, to nie jest podanie ręki tonącemu człowiekowi, tylko coś podobnego do skoku w płomienie, nie każdy jest w stanie to zrobić.
przez cały film przewija się prawda podstawowa - że wiele istnień poświęcono z powodu jednostki, zginęli żołnierze, bo ktoś zadecydował o ich wysłaniu pod karabiny, bo ktoś popełnił błąd, spadł samolot i zginęło wielu ludzi, bo chciano ochronić jednego generała.
i wreszcie ostatnie przesłanie - na wojnie nikt, nawet najbardziej pozytywne bohater nie jest chroniony przed śmiercią. tak jakby wszyscy, "którzy się kulom nie kłaniali" w końcu zginęli. ot i całe głupie bohaterstwo.
muszę przyznać, że film oglądałem wielokrotnie nie dla przesłania, które on ze sobą niesie, tylko dla scen batalistycznych, bo mi się podoba sposób prowadzenia kamery, latanie kul, realizacja dźwięku. i własnie dlatego, że nie ma w nim mydlanego patosu ani typowej amerykańskiej propagandy. a flagi cóż, są po to, żeby powiewały.

drbeta

"Nasi" to z pewnością nie Amerykanie. Jak określisz Polaków? Jeszcze bardziej nasi? "wojna - trzeba się kryć i uciekać" Najważniejsza jest dyscyplina i wykonywanie rozkazów, które często bywają błędne i potrzeba nie lada odwagi żeby się przełamać. Jeżeli jesteś cywilem to wtedy powinieneś się kryć, żołnierze na wojnie powinni walczyć. Nie wiem co tak oczywistego znalazłaś w nie stosowaniu pobudek humanitarnych w wojnie? Chcesz usprawiedliwić bezprawne zabicie jeńca tym, że może znowu stanąć naprzeciw Ciebie? Ma do tego jak największe prawo jeżeli go wypuścisz. Zapoznaj się z Konwencjami Genewskimi. Ten film idiotycznie próbuje usprawiedliwić zbrodnie. W prosty i wyłożony na tacy sposób mający trafić do niezbyt bystrych widzów nie znających historii, którzy jednostki wrzucają do jednego z dwóch worków. Alianci, cacy. Szkopy be. Jak dla mnie jedyny mocny punkt filmu to lądowanie na Omaha Beach.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones